Mont Blanc

Wyrwaliśmy się nieco ze ślubnego sezonu, aby odpocząć. Dobra, słowo odpocząć jest tu nietrafione. Żeby się zmęczyć ;) Po zdobyciu Gran Paradiso, Signalkuppe, itd, nasze plany wakacyjne sięgnęły wyżej. Sięgnęły Mont Blanc, najwyższego szczytu naszego kontynentu, zwanego potocznie "Dachem Europy". Kamila stopy już raz stały na Mą Bą (jak to mówią Francuzi), jednak Ani stópki nie miały jeszcze okazji dotknąć tego wierzchołku.

Pogoda była podobno najgorsza od 25 lat, w związku z czym, na wysokości ponad 3000 metrów, okopani w śniegu (gdzie normalnie o tej porze roku można wygrzewać się leżąc prawie toples, na karimatce przed namiotem), cierpliwie czekaliśmy na "okno" pogodowe. Okno okazało się wyjątkowo krótkie i nie do końca takie piękne, przez co na atak szczytowy wyruszyliśmy przed wschodem słońca z wysokości 3167 m n.p.m. i po pokonaniu 1640 metrów przewyższenia - walcząc z wiatrem, zmęczeniem, mniejszą zawartością tlenu w powietrzu - w dniu 8 sierpnia 2014, o godzinie 18:16 stanęliśmy na Mont Blanc.

Tym cudowniej się czuliśmy się na szczycie, że byliśmy na nim sami - tylko nasza trójka, czyli my oraz Karolina Jaruszewska. W tym roku zespołu nie tworzyliśmy tradycyjnie w dwójkę - a w trójkę, zapraszając do partnerstwa na linie Karolinę. Zgraliśmy się świetnie, więc zapewne to nie ostatni raz, kiedy wiążąc się jedną liną zdobywamy piękny szczyt. Kilkanaście zdjęć, chwila zadumy - i ruszyliśmy w dół - na wysokość 4300 m n.p.m., gdzie spędziliśmy noc.

Relację z pierwszej wyprawy możecie przeczytać tutaj: link

Relację z ostatniej wyprawy możęcie przyczytać tutaj: link

Dużo by można pisać o całej wyprawie, ale najlepiej zobrazować wyprawę za pomocą zdjęć:

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka prywatności.